W ostatnim czasie odwiedzając ubogich prosiłam ich o modlitwę w intencji naszej pani Zosi mówiąc, że do tej pory Ona pomagała im a teraz sama potrzebuje pomocy. Mówiłam to oczywiście tam, gdzie wiedziałam, że ta prośba będzie spełniona. Prośba była kierowana do osób do których chodziłyśmy razem z panią Zosią oraz tych którym Ona pomogła. Tyle ciepłych słów na Jej temat nigdy wcześniej nie usłyszałam. Zawdzięczali jej to, że im pomogła wrócić do Boga i widziała ich zwykłe potrzeby życiowe. Reakcja tych osób była spontaniczna. Pani Zosia – tyle Jej zawdzięczamy zawsze była taka dobra i tak bardzo nam pomagała. Doceniali to, że choć ma tyle pracy miała czas i dobre słowo dla nich. Cierpliwie ich wysłuchiwała, zawsze służyła dobrą radą. Spostrzegali ją jako osobę bardzo pracowitą, sumienną, dokładną, życzliwą oddaną pracy w parafii, modlącą się. Spontanicznie proponowała im pomoc duchową i materialną. Odbierali panią Zosię jako osobę bardzo im bliską i tę bliskość najbardziej sobie cenili. Zwierzali się ze swoich problemów, a ona szybko wiedziała co trzeba zrobić w takich sytuacjach. Znała całe rodziny więc wiedziała jak ta pomoc powinna wyglądać. Najważniejsze dla niej było to, by ci których odwiedzałyśmy żyli pojednani z Bogiem i nigdy nie byli głodni. Jak odwiedzałam ich sama to zawsze pytali się o panią Zosię. Dla nich była tą, która ich bardzo kochała i miała dla nich wielki szacunek. Jeśli nie mogła iść ze mną pytała się o te rodziny i bardzo się cieszyła jak widziała, że proszą o księdza z posługą. Spostrzegali panią Zosię jako osobę, która zauważała każdego indywidualnie i każdy dla niej był tak samo ważny. Ich słabości zawsze próbowała tłumaczyć w świetle wiary i miłości chrześcijańskiej.
Dobroć pani Zosi i gorliwość o zbawienie dusz i życie sakramentalne w rodzinach były w moich rozmowach z tymi osobami najwięcej podkreślane.
Taka była pani Zosia. „Nie wystarczyło Jej , że Ona kochała Pana Boga. Chciała żeby inni też Go kochali”. Taką ją pamiętali i za to dziękowali.
Dziś dziękuję Panu Bogu za to że dał mi spotkać i poznać panią Zosię. Współpracowałyśmy krótko – tylko półtora roku. Bardzo mi pomogła w mojej służbie najuboższym. Zawsze służyła dobrą radą i życzliwym słowem. Nigdy jej nie odmówiła, kiedy prosiłam o pomoc.
Byłam świadkiem jak pocieszała jeśli ktoś się załamał. Jak usłyszała, że jest ciężko chory, zachęcała do modlitwy i dawała za przykład siebie, że choć tyle lat choruje, żyje i pomaga innym dzięki modlitwie. Bardzo przeżywała jeśli ktoś lekceważył sobie życie sakramentalne. Zawsze życzliwie pouczała.
Przy różnych naszych rozmowach opowiadała mi, że bardzo dużą radość miała z tego, że dzięki pracy w kancelarii przyczyniła się do chrztu dzieci i przyjęcia innych sakramentów. Jeśli ktoś załatwiał jakieś sprawy w biurze parafialnym a wiedziała, że w rodzinie jest chory lub starszy i nie może chodzić już do kościoła to proponowała księdza z posługą.
Powierzała mi bardzo dużo intencji do modlitwy. Rozmawiając z innymi widziała ich problemy. Mówiła mi w jakiej intencji mam się pomodlić i później pytała czy jeszcze się modlę albo mówiła, że trzeba się modlić jeszcze więcej. „Wsparcie Niebios nie ustanie, jeśli z ufnością oddasz Bogu swoje lęki i ograniczenia”. To było dla Niej bardzo ważne. Wspólnie odwiedzałyśmy najuboższych. Miała dla nich zawsze wielki szacunek i bardzo przeżywała, że mają takie trudne warunki i myślała o pomocy nie tylko zwykłej, potrzebnej do egzystencji, ale zawsze na pierwszym miejscu tej duchowej. Stajemy się ludźmi prawymi i pozostajemy w jedności z Chrystusem, gdy współdziałamy z nim w ratowaniu, zbawianiu i pocieszaniu ubogich. Taką ją znałam i pozostanie zawsze w mojej pamięci
Jej dobre i szlachetne serce przepełnione miłością Boga było wynagrodzone w chwili śmierci. Odeszła po nagrodę do Pana cicho, otoczona gronem życzliwych jej osób modlących się przy Niej .
Tak jak dbała o dobra duchowe dla siebie i innych, tak w chwili odejścia do Pana była otoczona naszą modlitwą.
Dziękuję dobremu Bogu za życie i dobroć pani Zosi „Niech Bóg będzie uwielbiony”
S. Ewa SM