Parafia św. Jadwigi w Chorzowie

Spodobało się Bogu zbawić ludzi nie inaczej jak tylko we wspólnocie…

Aktualności Blog Farorza

Pielgrzymi nadziei – Meksyk 2025 (4)

Dzień 4 – 20.02.2025

Wyjeżdżamy z miasta Meksyk na południowy-wschód do Oaxaca. Kordian dzieli się z nami różnymi ciekawostkami. W mieście Meksyk np. w metrze pierwsze trzy wagony wszystkich linii są zarezerwowane dla kobiet i dzieci. Dlaczego? By chronić kobiety od zaczepek mężczyzn.

Meksyk po uzyskaniu niepodległości potrzebował spoiwa. Silna rola symboli, legend. Do flagi Meksyku wprowadzona jest legenda uwidoczniona na fladze. Meszikowie wędrujący z północy odczytali widok orła z grzechotnikiem w dziobie na kaktusie i jej owocu opuncji jako znak, że mają się osiedlić właśnie w tym miejscu.  Innym symbolem jednoczącym Meksykanów jest Matka Boża z Guadalupe.

W drodze do Oaxaca zatrzymujemy się w Tenango del Aire  – „Mur z chmur” mówi nasz przewodnik, „mury od wiatrów” mówi Polak, pallotyn, u którego sprawujemy Mszę św. Parafia św. Jana Chrzciciela ma 11 tys. mieszkańców, z tego do kościoła chodzi ok. 300, a do spowiedzi i Komunii św. ok. 20. Reszta oczywiście uważa się za katolików i czci Matkę Bożą z Guadalupe. Na 24 czerwca jest wielkie święto odpustowe. Ale święto polega na 3 godzinnej procesji ze śpiewami, tańcami, muzyką i  ani razu nie jest odmówione nawet Ojcze nasz,  Zdrowaś Maryjo czy jakakolwiek modlitwa. Inne wielkie święto gromadzi prawie całe miasteczko na placu przy kościele (ok. 10 tys. osób). Do proboszcza przychodzi kilku panów i mówi, że zapewnią imprezie bezpieczeństwo za – przeliczając na nasze –  ok. 60 tys.  zł. Nie ma szans, żeby odmówić. Mogłoby się to źle skończyć dla proboszcza. Gangi rządzą w takim miasteczku. Przychodzą do proboszcza ludzie ochrzcić dziecko bez ślubu, bez związku z Kościołem, ale broń Boże, żeby proboszcz zaczął coś marudzić, uświadamiać, że to tak trochę nie po chrześcijańsku. Proboszcz mówi, że czasem musi odprawić siedem Mszy św.  w ciągu dnia. Po prostu ktoś przychodzi i z jakiegokolwiek powodu prosi, a właściwie żąda Mszy poza harmonogramem i nie można odmówić. Pogrzeby odprawia się tylko w kościele. Nie ma zwyczaju żeby ksiądz udawał się na cmentarz. Tym bardziej, że bywa to niebezpieczne. Rodzina tuż po złożeniu ciała do grobu zaczyna dosłownie  walkę ze sobą, czasem dosłownie na kamienie,  o spadek. Takie sytuacje są tu na porządku dziennym

W dalszej drodze do Oaxaca mijamy Puebla – najbardziej europejskie miasto w Meksyku jak je przedstawia Kordian. 1,6 mln mieszkańców, wielki ośrodek przemysłowy, trzy uniwersytety, przepiękna starówka, którą zwiedzimy jeszcze w czasie pielgrzymki. Puebla rozsławił św. Jan Paweł II. Bo to do tego miasta przybył ze swą pierwszą zagraniczną pielgrzymką po swym  wyborze. Papież w styczniu 1979 roku przybył na CELAM – Radę Biskupów Ameryki Łacińskiej. Bardzo spodobała mu się starówka i całe Puebla, czego dał publiczny wyraz i od razu zyskał sobie sympatię mieszkańców.

  Wszystko jest inne, czasem dziwne. Pełno tu charakterystycznych tirów „amerykańskich” jak je nazywam z wysuniętym dziobem. Najczęściej budowane są w Meksyku, jak większość samochodów koncernów amerykańskich. Bo tutaj jest zdecydowanie tańsza siła. Owe tiry nie mają tutaj ograniczeń, gdy chodzi o długość czy wagę przewożonego ładunku. Niektóre mogą zabrać nawet 60 ton. W Europie, też w Polsce najwyżej 32 tony. Jedziemy sobie, jedziemy aż tu nagle huk, łomot. „Walizki wypadają!!!” krzyczą pasażerowie w tyle autobusu. Kierowca powoli zwalnia, wjeżdża na wysepkę – zjazd do paru domostw.  Obchodzi dookoła autobus – wszystkie luki nienaruszone. Okazało się – pana na tylnym wewnętrznym kole. Nigdy w życiu nie widziałem tak zniszczonej doszczętnie opony – zostały tylko metalowe obręcze wzmacniające z resztkami gumy. Opatrzność Boża sprawiła, że zatrzymaliśmy się tuż obok wulkanizatora. Wymiana trwała tylko pół godziny. Kierowca wraz z mechanikiem zyskali nasze brawa za tak sprawną wymianę. Na kolejnym postoju ciekawe spotkanie z Gwardią Narodową. Jeżdżą otwartymi samochodami (czasem kilka lub kilkanaście w jednym ciągu)  z włączonymi kogucikami, a jeden z nich zawsze stoi przodem w kierunku jazdy z wysuniętym karabinem maszynowym. Robimy sobie zdjęcia z żołnierzami. Ciągle widać problem gangów i prób walki z nimi.

 Od jakiegoś czasu Meksyk zrezygnował ze zmiany czasu letni na zimowy. Zmiana czasu zupełnie nie odpowiadała tradycyjnym Meksykanom, którzy uważali, że to ustanowione przez Boga, że południe to południe i  nigdy nie zmieniali czasu. Meksykanie są wbrew obiegowym opiniom bardzo pracowitym narodem. Często pracują ponad 8 godzin, a urlopu do niedawna mieli tylko 6 dni. Ostatnio zwiększono ten czas do 12 dni w roku. Jadąc do Oaxaca mijamy rośliny oplatające drzewa i zwisające z nich niczym liany, które  nie są chwastami żerującymi na drzewach i nie są wrośnięte w ziemię. Odżywiają się słońcem i wilgocią z powietrza.  Mijamy po drodze czerwone skały, które przypominają o jednym z bogactw Meksyku – rudzie żelaza. Góry, które mijamy są imponujące. Czasem droga wiedzie po olbrzymich wiaduktach nad suchymi rzekami.

Wznosimy się na ok. 2000 n.p.m. Ciekawym drzewem jest eukaliptus. Sądzi się go na terenach podmokłych, malarycznych i jest znakomity na te insekty. Ale po czasowym osuszeniu terenu dociera do wód głębinowych i problem zabagnienia powraca na nowo.  Oaxaca to drugi od końca rejon pod względem zagrożenia przestępczością. Najbardziej bezpiecznie jest na Jukatanie ze względu na dużą liczbę Amerykanów, którzy przyjeżdżają tam na wakacje. Jadąc do Oaxaca jedziemy dużą część trasy taka kotlina utworzoną przez dwa pasma górskie – od strony Atlantyku i Zatoki Meksykańskiej, a z drugiej od strony Pacyfiku. Tworzy to nietypowe zjawiska różnicy ciśnień i wytwarzania wiatru na wzór naszego halnego. W pewnym momencie jedziemy w słonecznej pogodzie, a na lewo czyli w kierunku Zatoki Meksykańskiej widzimy nad pasmem gór ciąg chmur. Nad nami z kolei bezchmurne niebo. Bardzo ciekawy i nietypowe dla moich oczu zjawisko. Czego najbardziej nie lubią Meksykanie i   w ogóle Amerykanie (także ci z północy) – kłamstwa – stwierdza stanowczo Kordian mieszkający od lat w Stanach i znający dobrze Meksyk. Jak okłamiesz urzędnika amerykańskiego grozi ci do 5 lat więzienia. Jesteś też przekreślony towarzysko, w społeczeństwie.

Dojeżdżamy o 19.00 (u Was 2.00 w nocy) do hotelu w Oaxaca. Nazwa hotelu „Misión de los Angeles” (Misja Aniołów’ nawiązuje da dawnej przedrewolucyjnej historii hotelu. Był tu bowiem klasztor. Po rewolucji „zabrany” zabrany przez państwo. Pokoje są w parterowych, szeregowych domkach, jak cele w dawnym klasztorze. Dużo przestrzeni między nimi, drzewa, rośliny, które w pełni będziemy mogli podziwiać jutro czyli dla Was Drodzy czytelnicy dzisiaj.